Każdy, kto przylatuje na wakacje w rejonie riwiery tureckiej tu zaczyna. W tym samym miejscu zresztą kończy swój wspaniały urlop. Każdy więc lądował i startował w Antalyi, ale czy ktoś ją naprawdę widział?
Antalya jest przepięknym miastem, które po prostu trzeba zobaczyć! Nie zaliczajcie jej do listy „to już widziałam/em”, skoro byliście tylko na lotnisku, ponieważ to miasto oferuje o wiele więcej. W każdy wakacyjny poniedziałek oprowadzaliśmy kolejnych turystów, którzy zachwycali się Antalyią. Wy też macie okazję zobaczyć stolicę riwiery tureckiej na naszej wycieczce Antalya + Aquarium. Jak ona wygląda? Już tłumaczę.
Wycieczka nie zaczyna się o szalonej nocnej godzinie, jak Kapadocja, czy Pamukkale. Najwcześniej swoją podróż zaczynają turyści z Alanyi, którzy wyruszają zawsze koło godziny 7 rano. Potem jak zwykle odbywa się transfer, w zależności od tego ilu turystów mamy na liście, do tylu hoteli jedziemy. W Antalyi jesteśmy pomiędzy godziną 10 a 11, wszystko zależy od korków w mieście. Bo nie napisałam jeszcze, że miasto jest ogromne. A żeby dojechać do pierwszego celu wycieczki, jakim jest Aquarium, należy przejechać całe miasto. Zobaczycie przy okazji lotnisko, na którym wylądowaliście pierwszego dnia wakacji, most, na którym niegdyś chrzczono chrześcijan.
Najważniejszą jednak atrakcją, w szczególności dla dzieci jest wizyta w samym Aquarium. Turyści mają 1,5 godziny czasu wolnego, aby zwiedzić Aquarium w całości.
To w Antalyi jest naprawdę ogromne, szczyci się najdłuższym na świecie tunelem wodnym, który ma długość 131 metrów. Tunel sprawia wielkie wrażenie, zwłaszcza, gdy swoje show pokazuje nurek, który przepływa nad głowami turystów. W Aquarium znajdziecie też 40 akwariów tematycznych, dosłownie od wyboru do koloru. Są takie, w których ukryte zostały zabytkowe budowle, które służą teraz jako dom dla ryb.
Po wizycie w Aquarium pora na zwiedzanie centrum miasta. Udajemy się autokarem na Kaleiçi, czyli na stare miasto.
Starożytne Kaleiçi
To pora na zdjęcia z najpiękniejszą panoramą w Antalyi, na punkcie widokowym, który pozwala zobaczyć starówkę, morze śródziemne i góry Taurus. Widok zapiera dech w piersiach i turystów można odciągnąć z punktu tylko obietnicą, że idziemy na obiad.
Zwiedzanie na głodnego nie ma sensu, więc wybieramy się na lunch. Na tej wycieczce jest on nietypowy, ponieważ w menu mamy durum kebab, czyli mięso w placku. Turyści zawsze zachwycali się tym, że mają okazję zjeść tradycyjne danie, bo mają już dość All inclusive.
Z pełnymi żołądkami przechodzimy w stronę Kaleiçi, ale najpierw przerwa na ulicy parasolkowej, na której wisi mnóstwo parasolek. Jest idealna do zdjęć, z czego wszyscy korzystają.
Przechodzimy dalej, do najpopularniejszego miejsca w Antalyi, a wręcz jej symbolu, czyli pod Bramę Hadriana. Jest ona łukiem triumfalnym, który został zbudowany na cześć cesarza Hadriana, który przyjechał do Antalyi w 130 roku n.e.
Widzimy ją niestety w niepełnej okazałości, ponieważ badania mówią o tym, że niegdyś znajdowało się na niej piętro. Bramę można podziwiać od lat 50 XX wieku, wtedy została w całości odsłonięta po renowacji. Jest zbudowana z białego marmuru, jedynie kolumny wykonane są z innego materiału. W wakacje na chodniku pod bramą znajdował się szklany chodnik, ale został on zdjęty, aby ukazać naturalność bramy.
Brama otwiera wrota do starówki, najpiękniejszej, jaką widziałam w Turcji. Przechodzimy wąską uliczką, która jest głównym deptakiem. Zarówno mi, jak i turystom oczy uciekały w każdą stronę, bo nie wiadomo, gdzie patrzeć. Wszędzie jest pięknie! Klimat starówki w Antalyi jest naprawdę wspaniały. Mijamy remontowany meczet z tzw. Złamanym minaretem, skąd udajemy się do punktu widokowego nad samym morzem.
Widok zapiera dech w piersiach, widać morze, port rzymski oraz, gdy pogoda na to pozwala – góry Taurus w pełnej krasie. To miejsce, w którym turyści dostają godzinę czasu wolnego, aby przejść się samemu po starówce. Można też udać się do przepięknego portu, ale to spacer dla wytrwałych, bo schodów jest mnóstwo.
Turystów ukrytych w cieniu zabieram nad wodospad arbuzowy. Niestety arbuzów nie zobaczymy, bo dawno po nich ślad zaginął. Legenda głosi, że niegdyś po obu stronach rzeki Duden rosły arbuzy, aż pewnego dnia rzeka podniosła się na tyle, że zmiotła wszystkie arbuzy, które wpadły do morza. Ktoś, kto to widział nazwał wtedy wodospad arbuzowym. Gdy jedzie się nad wodospad, powinno się pomyśleć o marzeniu, ponieważ widniejąca tam prawie zawsze tęcza – przynosi szczęście.
Wizyta przy wodospadzie arbuzowym, to ostatni etap wycieczki Antalya + Aquarium. Stamtąd udajemy się z powrotem do hoteli, wycieczka kończy się koło godziny 15. Powrót do hotelu zależy od tego, w jakiej miejscowości się ulokowaliście.