Rezerwuj i płać online a otrzymasz aż do 30% rabatu!

Lawendowa wioska i tureckie Malediwy

Opublikowane 5 Lipca 2019 roku

Przyszła pora, aby ruszyć poza Alanyę, ba 300 kilometrów dalej! Jaka wycieczka jest warta tak dalekiej drogi? Otóż moi drodzy, wycieczka do Lawendowej Wioski.

Brzmi dziwie? Bo przecież, po co jechać oglądać lawendę? A warto! Jeszcze nigdy nie widziałam tak ogromnych pól lawendy, ludzie porównują je do takich pod Poznaniem. No ale! Pod Poznaniem to nie ma gór! A tutaj lawenda zagnieździła się wśród gór Taurus, co daje niesamowity, wręcz niezapomniany widok. Na dowód tego, że miejsce jest ciekawe odwiedzenia napiszę, że po dodaniu zdjęcia na Instagram, dostałam mnóstwo pytań. Nagle wszyscy oszaleli, zaczęli pytać gdzie to jest i jak się tam dostać?!

Zdjęcie z Instagramu

https://www.instagram.com/ejbrams/

Podpowiadam więc. Wystarczy wybrać się na wycieczkę Lawendowa Wioska z nami, czyli z biurem Alanya Online. Wycieczka jest o tyle wyjątkowa, bo odbywa się tylko i wyłącznie na przełomie czerwca i lipca, bo tylko wtedy rozkwita lawenda. Więc tym bardziej teraz, czyli w lipcu macie okazję przeżyć i zobaczyć coś, co turyści, którzy byli w maju, albo będą w sierpniu – nie zobaczą!

Miejsce nie jest jakoś specjalnie rozsławione, turyści nie kojarzą go tak doskonale, jak Pamukkale, czy Kapadocji, z których zdjęcia widnieją w każdej tureckiej miejscowości. A szkoda, że nie jest popularne, bo każda wycieczka, każdy zakupiony lawendowy produkt równa się z uśmiechem gospodyń, które mieszkają w wiosce Kuyucak i je tworzą.

Skąd w ogóle w Turcji lawenda? Oczywiście, że z Prowansji! Pewien mieszkaniec wioski na emeryturze odwiedził lawendowe pola we Francji. Wymarzyło mu się, aby w jego wiosce, w której nic się dotychczas nie działo - stworzyć równie piękne pola. I tak przywiózł sadzonkę do Turcji i się wszystko zaczeło. Mieszkańcy na początku nie mieli pojęcia, co robić z lawendą, a raczej z jej kwiatami, dlatego sprzedawali tylko wianki, bukiety i sadzonki. Z czasem kobietom z wioski załatwiono kurs szkolący, dzięki któremu zdobyły umiejętności czerpania z lawendy ile się da. Wreszcie zaczęły powstawać kosmetyki, mazidła, a nawet lody. Teraz mieszkańcy Kuyucak żyją z lawendy. 

Wioska się stara pokazać światu, ma swoją stronę internetową http://www.lavantakokulukoy.com/  (można na niej zamówić produkty z lawendy), ba, ma nawet konto na Instagramie!

oficjalny instagram wioski

Wycieczka

Sama wycieczka zaczyna się bardzo wcześnie, bo turystów odbieramy z hoteli już od 4 rano. O 7 mieliśmy pierwszą przerwę – w najpiękniejszym miejscu, jakie można wymarzyć sobie na zjedzenie tureckiego śniadania – pośród gór, z widokiem na jezioro.

 

Przejeżdżaliśmy przez Ispartę, miasto które różą stoi. Wszystko, dosłownie wszystko w mieście ma motyw różany. Róże są na latarniach, ławkach, na koszach do śmieci, mają swoje pomniki. To właśnie w Isparcie powstają wszystkie różane produkty, od olejków, żeli, mydeł, po dżemy. Dodam jeszcze, że to właśnie z tego miasta, bardzo wysokiego zresztą pochodzą najlepsze tureckie czereśnie. Ale do sedna, jedziemy dalej.

Lawendowe pole

Jeśli podczas tej podróży nie obudzą Was widoki, to na pewno obudzi Was zapach! Gdy nasz kierowca otworzył okna, w autokarze zrobiło się lawendowo. Wtedy wszyscy zachwyciliśmy się widokami! Jechaliśmy pomiędzy polami lawendy, wszędzie rozposcierał się bajkowy widok. Dookoła były góry, po prawej, po lewej, przed nami, za nami – wszędzie jest lawenda!

pola lawendy

Minęliśmy lawendową wioskę, pojechaliśmy wyżej w góry i zatrzymaliśmy się na jednym z pól. Wszyscy turyści rzucili się, aby robić zdjęcia, przodem, tyłem, selfie, grupowe. Jakie sobie tylko zamarzycie wyjdzie piękne, bo to tło robi efekt!

brama

Miejscowi poustawiali na polach specjalne ławki, bramy, nawet drzwi – wszystko po to, aby odwiedzający wioskę turyści odjechali stąd ze zdjęciami marzeń. Nie ukrywam, że najlepszy efekt wychodzi na ławce, sama wypróbowałam! Huśtanie się w środku pola lawendy – tego jeszcze nigdy w życiu nie robiłam, a teraz mam to odhaczone na liście, która nawet nie przewidywała takiej atrakcji.

Lawendowa wioska

Gdy wszyscy spełnili się już fotograficznie, udaliśmy się do tej słynnej wioski. W Lavanta Kuyucak nie ma niczego specjalnego. To tak zwana wieś zabita dechami i gdyby nie rosnąca dookoła lawenda, nigdy w życiu nie znalazłby się tam żaden turysta. Dlatego tym bardziej szanuję pracę miejscowych kobiet, które całymi dniami plotą wianki, bukiety, robią przeróżne lawendowe mikstury i kosmetyki.

Ja zdecydowałam, że wspomogę parę gospodyń, więc każdą pamiątkę kupiłam u innej pani, aby każda zarobiła parę lir.

*Płacenie w tej wiosce w Euro nie jest dobrym pomysłem, bo te panie same nie wiedziały, jak to przeliczyć, co więcej, nie będą nawet miały gdzie tych pieniędzy wymienić. Dlatego POLECAM przed wyjazdem na tę wycieczkę - wziąć ze sobą LIRY!

Co ja wybrałam? Uśmiechająca się do mnie szeroko pani uwiodła mnie lawendowym wiankiem (10tl), potem moim celem były magnesy, których mam manię zbierania – muszę mieć chociaż jeden z każdego miejsca, które odwiedzam. Magnesy panie robią ręcznie, ceny oscylują pomiędzy 3tl do 10tl, zależy od wielkości. Polecam też kupić lawendową wodę kolońską (10tl), jej zapach trzymał się na dłoniach przez cały dzień! A to miła odmiana do znanego nam cytrusowego zapachu.

pani z lawendowej wioski

Co jeszcze można przywieźć z Lawendowej wioski? Hitem wśród wszystkich turystów, zwłaszcza wśród dzieci były lody lawendowe, przyznam, że ja ich nie jadłam, ale z tego co słyszałam, warto spróbować. Jedna porcja, to koszt 5tl. Spróbowaliśmy też z turystami herbaty lawendowej za 2tl. Jeśli komuś zasmakuje, to można kupić ją w puszce za 15tl. Sprzedawcy częstują też lawendowym lokum, ale mimo wszystko, największą popularnością cieszą się lody. 

W wiosce można też dostać całą gamę lawendowych kosmetyków, mydła za 5tl, żele pod prysznic, szampony, kremy, balsami i spreye do domu. Jeśli chcemy, aby dom nam pachniał lawendą - proponuję wianek za 10tl, abo bukiet w tej samej cenie. 

lody lawendowe

Cała wioska zaaferowała się naszym przyjazdem, zostawiliśmy w niej trochę pieniędzy, więc i wilk syty i owca cała – panie będą miały co włożyć do garnka, a turyści mają przepiękne lawendowe pamiątki.

Z kartami pamięci pełnymi fioletowych zdjęć, z produktami, magnesami i maziami z lawendy udaliśmy się na lunch do miejscowości Burdur, gdzie zjedliśmy tradycyjnego dla tego miasta kebaba i pide z sezamem, serem i orzechami włoskimi.

kebab z burdur

Lawendowa wioska do niejedyna atrakcja tej wycieczki. Kolejna jest równie ciekawa, zwłaszcza fotograficznie. W ogóle ta wycieczka jest rajem dla fotografów, modelek, blogerek czy instagramerek (albo ich męskich odpowiedników rzecz jasna!).

 

Jezioro Salda

Kawałek drogi z Isparty, półgodzinna drzemka i oto znaleźliśmy się nad najpiękniejszym jeziorem w Turcji, leżącym zresztą w krainie pięknych tureckich jezior. Jakim? Jeziorem Salda.

jezioro salda

I tu pojawia się niespodzianka. Jeśli marzą Wam się zdjęcia, rodem jak z Malediwów mamy coś bliżej i taniej. Bo właśnie to jezioro jest znane jako tureckie Malediwy. Dlaczego? Bo woda jest krystalicznie czysta, lazurowa z daleka wyglądająca zresztą jak błękit oceanu. To kolejne miejsce na niesamowitą sesję zdjęciową.

jezıoro salda

Na wycieczce mieliśmy 1,5h czasu wolnego na kąpiele wodne, zalecam wziąć buty, których Wam nie żal – aby dostać się na plażę, należy przejść przez błoto (podobno lecznicze, lecz nie dla butów). Weźcie również ręcznik, na plaży nie ma leżaków, ani piasku też nie ma, są za to białe kamienie, na którym, nie ukrywam, nie siedziało mi się za wygodnie bez ręcznika.

Sama okolica jeziora, podobnie jak Lawendowa Wioska, świeci pustkami. To takie idealne miejsce, aby odetchnąć od tłumów na plaży Kleopatry. Na miejscu znajduje się sklepik ze słodyczami i turecką herbatą oraz lokalny mini bazar, na krórym też znajdziecie produkty z lawendy. Poza tym, dookoła nic więcej nie ma. Jak w Polsce nad jeziorem przy jakieś dzikiej plaży.

Turyści będący na miejscu, to głównie Turcy, których nadrzędnym zajęciem było zrobienie najlepszego zdjęcia na Instagram. Ja żałuję, że nie zabrałam stroju kąpielowego, bo w jeziorze chętnie bym się wykąpała, jednak tym razem nie było mi dane. Za to nasi najmłodsi turyści jeziorem byli zachwyceni. Samo jezioro ma powierzchnię 47 kilometrów kwadratowych i jest bardzo, ale to bardzo głębokie (najgłębsze w Turcji)! Sięga nawet 190m i to tylko tyle udało się dotychczas zmierzyć. Jego turkusowe wody mają w sobie wysokie stężenie magnezu i wapnia, dlatego, jak wcześniej wspominałam, mówi się, że błoto z jeziora działa leczniczo.

 

Po tych dwóch wspaniałych dla oka atrakcjach nadeszła pora, aby wracać do domu. To znaczy, do Alanyi. Droga zeszła krótko, bo po tylu widokach oko musiało się zamknąć, aby uspokoić wrażenia.

 

*Wycieczka nazywa się Lawendowa Wioska, odbywa się tylko latem i tylko na przełomie czerwca i lipca (tylko wtedy rozkwita lawenda).

Jeśli chcecie zobaczyć, rekację naszych turysów na lawendową wioskę, sprawdźcie tutaj: https://www.facebook.com/AlanyaOnline/videos/419688262222206/

 

 

 

 

pay with iyzico methods
getContent select content from page_params pp join system_property p on p.numeric_value = pp.alternates_key where page_type = $1 and site = $2 and p.name = $3 order by coalesce(pp.updated_at, pp.created_at) desc limit 1, cookies.info.key
W Turcji lubimy słodkości... w tym ciasteczka! Nawet nasza strona internetowa wykorzystuje ciasteczka, czyli pliki cookies w różnych celach. Potrzebujemy ich do obsługi działania i korzystania z narzędzi marketingowych. Więcej na temat cookies, ich rodzajów, funkcji i zasad przechowywania znajdziesz w Polityce Prywatności.
Jeśli tak jak my, lubisz ciasteczka i zgadzasz się na korzystanie z wszystkich plików cookies, kliknij „Tak, wyrażam zgodę!”. Jeśli nie, zmień ustawienia plików cookies, klikając „Zmieniam ustawienia” w tym okienku.